Nie było mnie tu długo, ale już w poprzednich doniesieniach, mam nadzieję, nieco się usprawiedliwiłam. Pracy miałam bowiem niemało. Radości równie dużo.
Choć wakacje, dzięki lalkom, minęły bezpowrotnie, pracowicie, starałyśmy się, z Kingą, mimo wszystko spędzać czas wesoło, różnorodnie i w ruchu. Dodatkowo Kinga zaliczała wszystkie zajęcia organizowane przez Ośrodek Kultury czy Bibliotekę Publiczną, do której po namowach w końcu ją zapisałam.
Nie ukrywam jednak, że moja uwaga głównie była skupiona na ... Biskupiźnie :)
Uwielbiam szyć ale jednak...Już lalki przestają mi się podobać a to najważniejszy znak, że trzeba je wysłać, pókim z łapami do nich nie doleciała w chęci poprawek i przerabiań
Lalek jest 50 - słownie pięćdziesiąt 25 Biskupianek i 25 Biskupian
Wszystkie w strojach ludowych.
(tu oczywiście tylko niektóre z grona - te mniej wstydliwe chyba ;) )
Kobiety, pod spódnicą z trzema zakładkami i imitacją halki, schowane mają wielkie gajdziochy. Spódnicę, będącą częścią sukienki, ochrania bawełniany fartuszek z koronką. U góry widać jeszcze rękawy drapowane przy łokciach, z koronką, jak na reszcie ubrania, oraz koronkową kryzę.
Całość uzupełniają czerwone, drewniane korale i kopka, której chyba nigdy nie pokocham
Kobiety mają atłasowe buty do kostek.
Panowie odziani są w czarne spodnie "włożone" w czarne kozaki do kolan. "Biskupia" marynarka przykrywa czarną imitację kamizelki, spod której wystaje kołnierzyk koszuli. Na głowie mają filcowy kapelusz.
Włosy lalką zrobiłam z wełny czesankowej, twarze wymalowałam.
Teraz stoją zapakowane w kartony, ważąc bagatela 20 kg, i czekają na swoja podróż życia. Zostaną rozdane dzieciom z zespołu folklorystycznego i innym oficjelom, w ramach projektu " Dzioło się jednygu razu w biskupiańskiej chałupie"
Wydarzenie to będzie miało miejsce 7-8 września, w Krobi, na co serdecznie zapraszam, wraz z organizatorami zabawy.