Jako, że prócz szycia, nasze życie kręci się wokoło garów, co pokazujemy na W garze mieszane, zauważyłyśmy, że wciąż na rynku przodują kulinaria. Dzieje się tak również w czasopismach. Nieustannie powstają nowe pozycje, które zazwyczaj zachwycają polotem, nowatorskim podejściem do tematu i...zdjęciami, które chciałoby się zjeść, i to bez popity ;)
Istnieją oczywiście jakieś robótkowe gazetki na temat drutów czy szydełka, Burda i tym podobne do szycia ale...brakowało mi wciąż skumulowania wielu inspiracji w jednym miejscu. Tak, żeby i druciary znalazły coś dla siebie, i sutaszytki, i innej maści kreatywne, zaradne, oryginalne i zręczne osoby hehehe, takie jak my ;)
Istnieją oczywiście jakieś robótkowe gazetki na temat drutów czy szydełka, Burda i tym podobne do szycia ale...brakowało mi wciąż skumulowania wielu inspiracji w jednym miejscu. Tak, żeby i druciary znalazły coś dla siebie, i sutaszytki, i innej maści kreatywne, zaradne, oryginalne i zręczne osoby hehehe, takie jak my ;)
Pobiegłam więc szybko do kiosku, gdy dowiedziałam się o nowości rynkowej...
"Mollie Potrafi", wydawnictwa AVT - Korporacja Sp.zo.o zdawało się, że trafiła w niczym dotąd nie wypełnioną niszę. Może coś-tam-gdzieś-tam...ale w mniejszych miastach, dzięki tej pozycji zapewne zawrzało. Osobiście nie mam dojścia do Emliku a Kolportery itd też nie rozpieszczają naszych potrzeb, więc uścisnęłam czasopismo mocno i pobiegłam do domu...
Okładka wydawała się krzyczeć, że oto mamy coś, co postawiło przed sobą za zadanie, wykorzystanie papieru sortu wc :) Nie jest w tym nic złego. Tak nazwałam szorstki, matowy papier którym szczyci się np "Smak", znany wśród kulinarnych entuzjastów. Byłam więc przekonana, że środek będzie równie szorstki, klimatyczny, nieco jak z dawnych lat.
Smak tym urzeka. Jest wielkim tomidłem, zawsze interesującym i powalającym dobrze dobraną zawartością. Tego samego chyba spodziewałam się po "Mollie".
Po otwarciu gazety zdziwiłam się więc, że wszystko jest tanio śliskie. Tzn niby kartki kolorem kipią, niby są gładkie i delikatne, ale jednak trącą taniochą...Tak, jakbym w ręce miała Tinę, Naj, czy inny rodzaj "lepszej półki, niskiej półki gazety".
Czy to źle? Ano mi osobiście kłóci się tu okładka z wkładką ;)
Zawartość fajna. Interesujące inspiracje na pewno wykorzystam, może nawet nie raz. Kindze też przypadło do gustu kilka rzeczy, na które mam już zamówienia w stylu:
- mamo usyjesz?
No więc uszyję. Szczególnie, że na końcu czasopisma znaleźć można ze dwa, trzy wykroje. Wykonanie prac też nie jest jakąś tam zawiłością. Tutoriale, w które gazeta obfituje są jasne i zachęcające, więc nie trzeba szyć czy tworzyć latami, żeby móc skorzystać z opisywanych możliwości.
Oczywiście, tak jak zdaje się wspomniałam, znajdzie się tu coś dla każdego. Robótki ręczne zachęcają do zrobienia mitenek, meduzy w stylu Amidurumi, czy 8-bitowego serca. Szyjące zmienią swoją garderobę, robiąc jeden ciuch z połowy szafy ;) czy tworząc muszki dla mężczyzn oraz kolorowe kołnierzyki dla dam. Zrobimy również dżinsowy quilt, torebkę z kwiatem czy aparat filcowy. Oczywiście wszystko, co wykonamy będziemy mogły odpowiednio podarować, dzięki artykułowi "Sztuka dawania".
Mogłabym jeszcze poopisywać Mollie, ale po co?
Sprawdźcie same / sami.
12 zł, które trzeba zapłacić za pozycję jest i dużą kwotą i małą. Po świętach nie płakałam zbytnio nad źle wydaną kasą, ale gdybym gazetę kupowała przed świętami...zastanowiłabym się czy warto...
Punkt widzenia zależy bowiem od punktu siedzenia...
Pierwszy numer chciałam mieć, drugi pewnie też kupię.
Gdy jednak wkurzę się na to, że gazeta bazuje na zagranicznych twórczyniach, zapominając o swoim, jakże barwnym podwórku, zostawię nowość w archiwum...
Tu bowiem, jedynie kilka reklam pochodzi z polskiego podwórka. Reszta żywcem prawie przekopiowana ze, zdaje się, angielskiej wersji, gdzie gazeta wychodzi jako miesięcznik.
Mam nadzieję, że nie będę musiała omijać Mollie szerokim łukiem.
W razie czego macham ręką do wydawców...
Tu jesteśmy, tu...
Blisko, sąsiedzko a równie pasjonująco...