Szyję. Szyję wszystko, co jest Ci potrzebne do sprawiania przyjemności innym, upiększania Twojego otoczenia, spełniania marzeń. Uszyję dla Ciebie zabawki, o których marzy Twoje dziecko, ale również poszewki na niestandardowe pościele, ukochaną torbę, obrus... Napisz do mnie! Spełnię Twoje marzenia :)

piątek, 17 stycznia 2014

Tutorial na kapciuchy i miła niespodzianka

Wiem, że prawie nikt nie śledzi komentarzy pod wpisami. Może, jeśli coś sam napisał i oczekuje odpowiedzi, to zdarzy się ale...
Postanowiłam więc podzielić się jednym z komentarzy, zamieszczonym pod wpisem o "Mollie Potrafi".

Ogłaszam wszem i wobec, że oto znalazłam odpowiedź Redaktor Prowadzące "Mollie potrafi", na moją recenzję.

Debiut „Mollie…” na polskim rynku prasowym jest bardzo udany. Według monitoringu kolporterów, po dwóch tygodniach sprzedało się ok. 50% nakładu, a jest to dwumiesięcznik. Z zainteresowaniem śledzimy też liczne dyskusje internetowe o naszym nowym tytule. Jesteśmy wdzięczni za wszelkie uwagi.Dziękujemy serdecznie autorce tej recenzji. Miło czytać, że zawartość jest fajna. Bierzemy sobie też do serca wszelkie sugestie i uwagi krytyczne, z którymi nie zamierzamy polemizować, bo Czytelnik nasz Pan. Parę spraw jednak wypada nam skomentować ze względu na wierność faktom.
Jakość papieru. Obawialiśmy się, że okładka matowa wywoła skojarzenia „papier sortu wc”. I tak się stało. A jest to szlachetny gatunek papieru Galerie Art Natura o wysokiej gramaturze 250 g, droższy od błyszczących okładek wielu luksusowych pism. W środku mamy też wysokiej jakości papier powlekany o gramaturze 70 g, nie mający nic wspólnego z tanim papierem 56 g stosowanym zwykle w wielonakładowych pismach ilustrowanych.
Oczywiście można by jeszcze zwiększyć gramaturę papieru, co zbliżyłoby ten magazyn do estetyki luksusowych folderów reklamowych. Nie pójdziemy jednak tą drogą, bo byłaby sprzeczna z estetyką edytorską licencjodawcy – angielskiego magazynu „Mollie makes”.
Cena. Magazyn tej klasy mógłby być tańszy tylko w przypadku znacznego (ok. 1/3 objętości) udziału reklam. Raczej na to się nie zanosi. Prosimy nie porównywać „Mollie…” z licznymi tytułami o robótkach ręcznych, bo to pod każdym względem inna bajka. Na marginesie zauważmy, że angielski magazyn „Mollie makes” jest w Polsce znany i czytamy, a jego cena w empikach wynosi 30 zł.
Materiały z kraju. Chcemy rozwijać dział z materiałami krajowymi. Mamy już konkretne plany i chętnie nawiążemy współpracę z Autorami krajowymi. Nie będziemy jednak zmniejszać udziału materiałów licencyjnych, bo nie przypadkiem na okładce mamy hasło „EUROPEJSKI HANDMADE”.
Jeszcze raz serdecznie dziękujemy za uwagi i liczymy na współpracę z najbardziej aktywnymi Czytelniczkami.
Redaktor Prowadząca „Mollie potrafi”
Marta Borek-Białecka


Pierwszy raz spotkałam się z odpowiedzią Redakcji na recenzję, więc jestem zszokowana. Nie wnikam. Wiem, że zapewne szukano odzewu internetowego na nowy dwumiesięcznik ale...Odpowiedź, jak przeczytaliście, jest rzeczowa, odnosząca się bezpośrednio do mojej recenzji (nie wklejono zdawkowego dzięki i srutu tutu i, tak ze sto razy pod każdą wzmianką), czym Pani Redaktor na prawdę mnie ujęła.
Oczywiście ostatnie zdanie wzięłam sobie do serca :)

A Mollie w następnym wydaniu kupię, choćby z radości, że prowadząca była na moim blogu ;)
Chwali się !



***


Obiecywałam jednak kiedyś tutek, więc z takim dziś przybywam :)

Mam nadzieję, że spodoba się niejednej osobie i dzięki niemu, niejedna z nas, zanurzy stopy w ciepłych kapciochach :)



Na początku wycinamy wszystkie składowe kapci. Są to oczywiście podeszwy - z filcu oraz cholewka i stopa z polaru. Można dodać uszy, ogonki i inne tego typu ozdobniki, ale nie jest to konieczne.

Wszystko powtarzałam 4 razy, bowiem moje kapcie są podwójne.


Ja podeszwę utworzyłam stawiając stopę na kartonie i obrysowując zgrabny jej kształt (podeszwy, bo stopy to różnie postrzegam hahaha), zachowując po, około 5 mm naddatku na obwodzie, dla przeszyć.
"Przykrycie stopy" - za nic nie wiem jak to się nazywa, wykonałam składając materiał na pół i wycinając zarys kapcia, jaki znam z tradycyjnego obuwia. Cholewa to oczywiście prostokątny kawałek materiału, szerokością dostosowany do otworu "przykrycia stopy".
Trzeba tu zwrócić uwagę, żeby materiał rozciągał się na szerokość a nie wysokość, bo uszyty but może pękać.
Samo szycie dobrze jest wykonać maszyną posiadającą funkcję szycia tego typu materiałów ale, jeśli ktoś nie posiada wypasionego sprzętu, może po prostu ustawić mały zygzak.

Części zszywamy ze sobą.


Następnie przyszpilkowujemy górę buta do podeszwy i wszystko razem zszywamy.

Szukamy pary do pary :) 
Jedną, wewnętrzną część, przewracamy na prawą stronę. Pakujemy ją zgrabnie do części zewnętrznej, wciąż przewróconej na stronę lewą.
Dodajemy też, między cholewy, uszy w odpowiednich dla nas miejscach, jeśli oczywiście na uszy się decydujemy.


Wszystko przeszywamy, zostawiając miejsce na przewrócenie kapci na prawą stronę.






Uzyskujemy najpierw dwa buty na lewej stronie, które, przewracamy dziurką na prawą stronę.

Następnie but wewnętrzny wkładamy do buta zewnętrznego a dziurkę do przewracania zaszywamy, w moim przypadku, ręcznie.


Powstają nam ciepłe papucie.


Prawda, że proste :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...