Lalkę dokończyłam szyć dla Aldony,a może Jej Córki, czy właściwie przyszłej wnuczki...
Ona sama - Aldona, napisała o niej...Autorka cienkiej książeczki, widocznej na zdjęciu, Mary Hickey, opisuje trzy lalki-szmacianki, które ze swymi małymi właścicielkami i ich rodzinami „podbijały Dziki Zachód”, towarzysząc ludziom w wędrówce ku nieznanym terytoriom.
Jej bohaterki to Beth (1750 r.), Elizabeth (1860 r.) i Lizzie (1904 r.). Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że wszystkie mają coś wspólnego z Elisabeth Benett, bystrą i niezależną heroiną „Dumy i uprzedzenia” Jane Austin… ☺ Książeczka zawiera wykroje i wskazówki, jak uszyć lalki, oraz dwa miniquilty dla nich (patchworkowe kołderki, o wzorach „Kurza stopka” i „Tulipany z prerii”).
Sprowadziłam ją kiedyś ze Stanów. Tak, miałam – równo 20 lat temu, jak się okazuje! – ostrą „fazę” na szycie quiltów (pikowanek) i patchworków (kompozycji z łatek). Moja córeczka miała mniej więcej dwa lata. Kupiłam tę książkę, widząc na okładce lalę podobną do ukochanej, szmacianej Petroneli z własnego dzieciństwa… I zabrałam się do szycia. Mary Hickey pisze, że lalki są bardzo ważne w rozwoju każdego dziecka: przytulając je, karmiąc, czesząc, bawiąc się w dom czy tuląc dla poczucia bezpieczeństwa, dzieci od zawsze cieszyły się z przyjaźni lalek… Dziewczynki i dorosłe kobiety łączy z lalkami więź szczególna. Rozwijają w nich opiekuńczość, umiejętności troszczenia się o kogoś, okazywania mu czułości, wyrażania uczuć. Dlatego nie chciałam, żeby moja córka miała wyłącznie Barbie ☺
Prawdziwa lala „do kochania” powinna osobowością i wyglądem przypominać dziecko, które ją posiada. Miękka, miła przytulanka łatwiej staje się nieodłączną towarzyszką i ma silny wpływ na rozwój emocjonalny i uczuciowy dziecka. Wierzyłam w to, więc z zapałem zabrałam się do szycia! Dawniej często babcie i mamy same szyły swoim dziewczynkom lale. Do wyboru były: Beth – tak jak jej właścicielka, Johanna, miała rude włosy, a na szyi satynową wstążkę. Mieszkały w Moody Corners w Massachusets, obie nosiły sukienki i pantalony zgodne z modą panującą w 1750 r. wśród osadników. Albo Lizzie – w 1904 r. przyjechała z małą Martą Oleson do Bella Coola Valley w Kolumbii Brytyjskiej, do Kanady.
Hickey pisze, że Marta sypiała z Lizzie w objęciach na rozkładanym łóżku, w chatce z bali, którą w pionierskich latach zbudowali jej rodzice. Lizzie miała dobre serce, swój koszyk chętnie dzieliła z Henriettą – ukochanym kurczakiem Marty. Ogrzewała biedulę, która podczas wyjątkowo mroźnej zimy straciła jedną nóżkę. Uśmiechniętą buzię Lizzie wyhaftowała babcia Marty.
Strasznie dużo przyjemności sprawiło mi dokończenie jej :) Trudno tu cokolwiek napisać bo praca ta była wyjątkowa, metafizyczna i pełna pozszywanej z łatek, rodzinnej historii i wspomnień. Nie napiszę która szmatka co przedstawia, ale są to prawdziwe zdobycze, pełne nostalgii, które nie raz i nie jedną osobę wzruszą, a dla ostatecznej właścicielki lalki, powinny być prawdziwym, niemal reliktem. Sukienka ciążowa babci, bluzeczka mamy...oj oby dodawać do niej coraz to nowych szmatek i przekazywać z rąk do rąk...
Dla mnie było to niesamowite przedsięwzięcie...a za sama lalka aż tęskniłam...Taka magiczna jest...
***
Nasza lalka szyta dla Unicef'u pojechała na konkurs do Wrocławia. To tam będą ważyły się jej losy i fakt, czy do kiniowego przedszkola przyjedzie Majka Jeżowska :)
Kciuki więc mile widziane :)
Bardzo, bardzo przypomina mi moją szmaciana Jagódkę z dziecinnych lat... az mi sie cieplo na sercu zrobilo!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPiękna ta lala,z duszą...a policzki ma mega fajne:))
OdpowiedzUsuńFajne policzki, co nie? Misternie, ręcznie przyszyte - niestety nie przeze mnie :)
UsuńPocieszna!
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńKlika lat szyta, kilkadziesiąt wymyślona...oj jest powrotem do lat dziecięcych...
OdpowiedzUsuń