Anielice obecnie rezydują na jarmarku. Nie wiem czy przyjadą z powrotem ale mimo wszystko warto wspomnieć, że powstały i czekają.
Rózia jest bardzo ekspresyjną anielicą. W swoich działaniach robi sporo hałasu i zdaje się, nie bać żadnych przeciwności losu. Prężnie idzie przez świat wyciągając pomocna dłoń do każdego, gdzie inne anielice nie radzą sobie, Rózia na pewno się sprawdzi, a jej wesołość i otwartość jest tak zaraźliwa, że w sumie chyba najlepiej sprawdzi się w domu, z małym nieśmiałkiem.
Podobnie jak Fruzia, która sposobem życia ośmiela każdego, pokazując, że nie ma rzeczy nie do przejścia. Przytula do serca z biegu i bardzo chce, żeby robić tak, ja ona tego chce bo, gdy podopieczny idzie mimo wszystko swoim torem, bardzo się denerwuje i głośno tupie nogami. Frustruje ją głupota, ciągnie za uszy niemiłych i oczami hipnotyzując, zaraża otoczenie radosnym śmiechem, nie raz bez powodu :)
Ot, takie anielice u nas wylądowały...
***
U nas powolutku.
Musze pochwalić się paroma fajnymi prezentami, ale to już chyba w następnym wpisie bo...ja wciąż zakrętu nie łapię ;)
hahahaha
Cudowności wychodzą z Twoich rączek!
OdpowiedzUsuńśliczne ach...:)
OdpowiedzUsuńCudne, a te ich oczęta jak bławatki :)
OdpowiedzUsuńCudownie urocze jak zawsze♥mają fantastyczne minki.Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuń