Dziś niecodziennie.
Pewnie wiele z Was dopiero liźnie przez to mojej historii ;)
Otóż zostałam ambasadorką portalu Mama na czasie , stworzonego z myślą o nowoczesnych rodzicach, którzy dzięki niemu mogą cieszyć się z wymiany doświadczeń i wiedzy, zadawać pytania i znajdować na nie odpowiedzi, oraz radzić innym rodzicom zgodnie z własnymi przeżyciami dnia codziennego.
Jest to bardzo fajne miejsce spotkań, pogawędek i niesamowita skarbnica wiedzy, do której, jako mama dwulatki serdecznie Was zapraszam.
Żeby nie być gołosłownym i jeszcze bardziej zachęcić Was do tworzenia tego miejsca zostałam poproszona i zorganizowanie konkursu / dyskusji dla aktywnych mam. Jego regulamin można przeczytać tu
a temat rozmowy brzmi:
Ja przed pojawieniem się Kingi zajmowałam się najpopularniejszym czytaniem książek, oglądaniem filmów, słuchaniem muzyki.
Gdy urodziła się Kinga nadal więc robiłam to co lubię ale i też, w perspektywie samotnych wieczorów, gdy dziecko spało, moje zapędy przestały mi wystarczać.
Zaczęłam więc szperać po internecie, gdzie natknęłam się na blogi z rękodziełem. Tu spodobało mi się dzierganie, tam wyplatanie koszyków z papierowej wikliny, ozdabianie urządzeń codziennego użytku itd. Zatonęłam w chęciach i wspaniałych obrazach napędzających jeszcze bardziej owe chęci, zastanawiając się czym się zająć, aż los zrobił swoje.
Dostałam bowiem swoją pierwszą maszynę.
Przywieziona z jakiejś "wystawki", nieco stukająca, uśmiechała się do mnie nieśmiało prosząc o wprawienie w ruch...
W końcu kupiłam pierwsze kawałki materiału i uszyłam koszyki na zabawki :) Po koszykach i kolejnych szperaniach wyskoczyły spod igły pierwsze króliki, które zaczęły ewoluować, anioły, misie, lalki i co nie tylko, które zasiedliły już chyba wszystkie kontynenty świata i wiele miast Polski.
Po prostu "wpadłam jak śliwka w kompot" odnajdując hobby właśnie po narodzeniu Kingi, kiedy to ograniczone zostały wyjścia z domu, z racji posiadania małego mieszkania musiałam zrezygnować z oglądania filmów w ilości niepozwalającej zostać kinomanem, a i książki kończył się w zastraszającym tempie a ja miałam wciąż mało i mało...
Maszyna zaspokoiła więc moje dążenia, uśmiechnięte buźki dzieci zachęciły do dalszego szycia, a pozytywne reakcje na kolejne rzeczy wciąż pchają do dążenia do doskonałości i stawiania sobie poprzeczki coraz wyżej...
Jak więc u mnie odnalazłam hobby dla siebie?
Cudownym zbiegiem okoliczności i zachętą wielu radosnych serc...dzięki dziecku, które choć zamknęło przede mną niektóre drzwi, otwarło kolejne, dotąd nieznane :)...
A Wy? Pochwalcie się własnym sposobem na świat tylko dla siebie...
Dwie najaktywniejsze mamy zostana nagrodzone upominkiem w postaci zestawu kosmetykow Body Shop
- logujcie się więc w serwisie
- opowiedzcie w temacie o swoim sposobie na hobby tylko dla siebie
- linkujecie swoje odpowiedzi wraz z nickiem i wstawiacie w komentarzach pod tym postem
- logujcie się więc w serwisie
- opowiedzcie w temacie o swoim sposobie na hobby tylko dla siebie
- linkujecie swoje odpowiedzi wraz z nickiem i wstawiacie w komentarzach pod tym postem
i...twórzmy to miejsce razem :)
Każda mama ma swoją ciekawą historię, chętnie zajrze na tę stronke. :-)
OdpowiedzUsuńTo oczywiste że dzieciaczek zmienia na zawsze na czas wolny i w ogóle nasze życie :) Przed urodzeniem Oliwki miałam czas dla siebie jak i na swoją pracę, którą bardzo lubię - ogólnie lubię szeroko rozumianą stylizację - czy to paznokci, czy ubioru czy tez stylizację/projektowanie wnętrz. Ale są to zajęcia czasochłonne, wiadomo jakaś myśl w głowie na początek, potem jakieś plany na kartce tudzież na komputerze, aż w końcu w realu :)
OdpowiedzUsuńGdy dziecko pojawia się na świecie wszelkie nasze ulubione zajęcia może nie idą w kąt w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale na pewno nie jesteśmy w stanie poświęcić im tyle czasu, ile byśmy chciały... Pozostają więc "wolne" wieczory lub wolna chwila gdy dziecko śpi :) Gdy nie miaąłm czas na to by cokolwiek zacząć i skończyć w jednej wolnej chwili - siadałam przy komputerze i w internecie przeglądałam blogi, zdjęcia i szukałam informacji na temat moich zainteresowań i wtedy wpadł mi "w ręce" bardzo intrygujący sposób malowania metoda "One stroke". Wszystko na filmikach instruktażowych wyglądało tak prosto i banalnie że przecież nie sposób było tego nie powtórzyć :) no i tak wpadłam po uszy w malowanie tą metodą. Niestety nie było jak na filmikach - moje pędzelki i farbki nie malowały tak jak na monitorze i nic nie szło tak jak myślałam że pójdzie. Z czasem doszłam do wniosku że to może nie byc moja wina a materiału np... i to był strzał w dziesiatkę . Po kolejnym "wertowaniu" stron internetowych i przeszukaniu wiadomości na temat farbek, pędzelków i innych potrzebnych przedmiotów - w końcu zakupiłam swój wymarzony zestaw :) No i sie zaczęło malowanie na wszystkim co było pod ręka - pudełkach, notatnikach, kalendarzach, na lodówce nawet i oczywiście na paznokciach klientek :) Teraz jak mam wolną chwilę zajmuję się malowaniem biżuterii drewnianej, szkatułek, puzderek, świeczek i każdej innej rzeczy która wpadnie mi z rękę, nie zapominając o córeczce, którą co chwilę podsuwa mi coś do pomalowania nie wyłaczając swoich maleńkich paznokci :) Ale najczęściej prosi bym dała jej pędzelek i "pracujemy" razem - nie ma jak połączenie przyjemnego z pożytecznym :)