W zeszłym roku, tuż przed warsztatami kulinarnymi, przebiegłam pełna zachwytu "po stoiskach" Festiwali Sztuki i Przedmiotów Artystycznych.
Zobaczyłam na nich pełną kawalkadę różności, przepięknych kolorów i innowacyjnych rozwiązań, które przez cały rok starałam się używać w moich pracach.
Zachwyciły mnie filce, wełny czesnakowe, wszystkie atrybuty filcowników? filciarzy?, osób zajmujących się filcem ;) Zakupiłam igły do filcowania, po które wracam tego roku, podotykałam masę zabawek oraz zapragnęłam Kingę ubrać w niejeden, dostępny na miejscu, ciuszek.
Jak to na takich imprezach bywa, czułam jednak ogromny niedosyt. Dwa małe pawilony, naładowane najwspanialszymi wytworami ludzkich rąk szybko przemknęły kilkakrotnie przede mną aby zaraz po chwili, stwierdzić, że rękodzielników jest przecież masa. Dlaczego więc nie znajdują się tu wszyscy?
Sama przecież mogłabym wystawić moje prace. Może nie dla samego zysku, ale na pewno dla niepowtarzalnej atmosfery i możliwości poznania, na prawdę fantastycznych osób. Niestety cena zaporowa straszy, zapewne nie tylko mnie...Szkoda.
Samo wydarzenie godne jest poświęcenia czasu.
Widzicie te budki do ptaków? Przecież to prawdziwe arcydzieło. A porcelanowe figurki zza wschodniej granicy? Filcowe szale i czapki, dziecięce ciuszki...Zachwycały!
Ciekawe kogo z Was tam spotkamy?
Niestety organizatorzy nie sprawdzili się odpowiednio. Dostałyśmy w tym roku z Kingą ciuszki na niemowlaka, a przecież moje dziecko wyrosło sporawe i bilety, które mamy sobie wydrukować...
Porównując podobne zaproszenia muszę stwierdzić, że koleżanka, blogerka kulinarna miała o wiele więcej szczęścia...Może powinnam również zgłosić się do organizatorów z ramienia "W garze mieszane"?
Trudno jednak. W Łodzi nas docenili, w Krakowie nas docenili...w Poznaniu swój swego nie ceni :)
Po wizycie, na pewno pochwalimy się, czym nasze oczy były pieszczone :)
Mimo wszystko jedziemy tam dla wystawców :)
***
Tymczasem w domu wciąż rodzą się nowe postacie :)
Tym razem, w świat pojechały siostry...Migusiem, bo jak się zapomniało, to potem musiało się przycisnąć mocniej pedał gazu przy maszynie , powstały dwie siostry, dla sióstr...
Obie, jak zwierciadła swoich swoje, w oczach drugiej, obie zwariowane i radosne. Pytałam nie raz:- Dziewczyny? Czy Wy wiecie, co to smutki, płacz czy żal?
Zawsze odpowiadały:
- My jesteśmy jak promyki słońca, które ktoś zamknął w tajemniczej machnie i uwalnia, za każdym razem, gdy ktoś tego potrzebuje...
Dlatego z tym większą przyjemności posłałam Je wczoraj do dwóch kochanych dziewczynek. Wyjątkowo nie mogłam dobrać do nich imion. Krążyłam wokoło Alicji...jak z krainy czarów ale nie udało się. Myślę, że dziewczynki same lalkom imiona dopasują
Lalki ubrane są w sukienki kopertowe w najmodniejszym wzorze i fasonie oraz buciki z soczystego filcu.
Jedna jest strojna, druga uwielbia przyrodę.
Razem to kompanija na 102
A Was zapraszam.
Odwiedziny to taka wspaniała zapłata...
Buziaki przesyłamy wszystkim :*
Cudne lale :)
OdpowiedzUsuńFajny pomysł z tym festiwalem, u mnie niestety nic takiego ciekawego się nie dzieje w okolicy
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na moje Świąteczne Candy
handmadebyevi.blogspot.com
siostry są niezwykle urocze!
OdpowiedzUsuńa z wystawami, festiwalami, warsztatami tak jest- sa lepiej i gorzej organizowane...niech załują, bo Twoje lale piękne!!