Niedługo minie rok odkąd zaczęłam szyć. W ferworze zajęć zapomniałam o odpowiednim uczczeniu tego wydarzenia, co nadrobię niebawem ;)
Muszę jednak przyznać, że patrząc na moje prace z początku przygody i porównując je z wykonywanymi teraz mogę napisać, że oto ta Wiktoria jest jak zwieńczenie moich starań z kwietnia tamtego roku.
Wtedy moje króliki jakie były każdy wie :) Aż wstyd mi przed ludźmi, którzy je przygarnęli, bo z Wiktorią dzisiejszą porównania nie ma :)
A Ta zgrabna jest, dopracowana i w ciuszkach, których do tej pory nie szyłam.
Jest uosobieniem ciepłej wiosny, pełnej kolorów, radości, miękkich faktur i nowości :)
Jest wesoła, zawadiacka, zaczepialska i wszechstronnie utalentowana w śpiewie i tańcu :)
Łamie męsko-królicze serca, owija sobie panów wokół palca i nie ma dla niej rzeczy nieosiągalnych.
To gwiazda z samego centrum uwagi :)
Podoba się Wam tak jak i mi? :)
Jest uroczo landrynkowa. Śliczna
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
słodka jest :) rzeczywiście, mam to samo, pierwsze dzieła wydawały nam się mistrzostwem, takie dumne z nich byłyśmy, a dziś okazuje się, że jeszcze TYLE im brakowało i nie mają co konkurować z tymi dzisiejszymi :) ale za to ile miłości dostały te pierwsze! (te dzisiejsze oczywiście też dostają:))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło!
ps. czekam na gąskę, polecam!:)
OdpowiedzUsuńPiękności, kusisz mnie Gosiu ;-) Wiadomo, że początki są trudne. Zawsze będzie "przepaśc" miedzy pierwszymi pracami a zaawansowanymi. Twoje są dopracowane.. świetne kolory.. Ach.. Pozdrawiam bo za dużo nasłodziłam;-)
OdpowiedzUsuńTak szyjesz po roku od premiery??
OdpowiedzUsuńNo to ja całym sercem wierzę, że i mnie uda się uszyć coś choćby podobnego do Twojej Wiktorii kiedy będę obchodzić swój pierwszy rok z maszyną czyli w grudniu tego roku.
Wiktoria jest przecudna. W każdym calu. A ubranka tez pięknie do niej pasują :)
Pozdrawiam Agata
* Kasiu dziękuję bardzo.
OdpowiedzUsuńLandrynkowa? o! Tego określenia właśnie brakowało mi na końcu języka :)
* Galeryjko masz rację w tysiącu procentach. Pierwsze króliki zachwycały mnie i napawały dumą. Gdy dostawałam zdjęcia dzieci z nimi łzy kręciły się w oku. Wciąz jednak obserwowałam, analizowałam, cos ulepszałam i oto jest. Czy dają tyle samo radości? Pewnie tak ale dumy...oj śmiem twierdzić, że duma jest również ta sama, o ile mnie mniejsza bo inna, dojrzalsza, bardziej skupiona na detalach, doceniająca i niepozbawiona krytyki :)
I siedzę i dumam jaką gęś Ty ode mnie chcesz hahahaha
Postaram się :)
* Lusiaczka bardzo miłe jest to co piszesz. Czuję się zaróżowiona zawstydzeniem :) Dziękuję ślicznie.
* Biżuterio na pewno będziesz pięknie szyła...znaczy bardziej pewnie, z wprawą i polotem :) Twoje prace już są piękne.
Ja dokładnie...prawie rok temu nie wiedziałam, że umiem szyć :)
Tak się cieszę, że odnalazłam tą pasję i umiejętności :)
Dziękuję za wszystkie miłe słowa.